Wątek: Anne z Zielonych Szczytów  (Przeczytany 3460 razy)

Katja

  • Książkowy ekspert
  • *****
  • Administrator
  • Wiadomości: 754
Anne z Zielonych Szczytów
« dnia: Grudnia 25, 2021, 20:18 »
Powstało nowe tłumaczenie "Anne of Green Gables" - reklamowane jako najbliższe oryginałowi - pt. "Anne z Zielonych Szczytów". Premiera 26 stycznia 2022 roku. Tłumaczką jest Anna Bańkowska.

„Oddając Czytelniczkom i Czytelnikom nowy przekład jednej z najbardziej kultowych powieści, jestem świadoma „zdrady” popełnianej wobec pokolenia ich matek i babć, do których zresztą zaliczam też siebie. Tak jest – razem z wydawcą tego przekładu doszliśmy do wniosku, że w czasach, kiedy wszystkie dzieci wiedzą, że żadna mała Kanadyjka nie ma na imię Ania, Janka czy Zosia, a żaden Kanadyjczyk nie nazywa się Mateusz czy Karolek, pora przywrócić wszystkim, nie tylko wybranym (jak w poprzednich przekładach), bohaterkom i bohaterom książki ich prawdziwe imiona, nazwom geograficznym na Wyspie Księcia Edwarda zaś ich oryginalne brzmienie. Podejmując się kolejnego przekładu (a w ostatnich latach nastąpił prawdziwy ich wysyp), postawiłam sobie za cel jak najściślejszą wierność wobec oryginału i realiów życia w wiosce Avonlea, która chociaż fikcyjna, miała jednak swój pierwowzór w prawdziwej miejscowości Cavendish. […] Podsumowując, przyznaję się do winy: zabiłam Anię, zburzyłam Zielone Wzgórze i pozbawiłam je pokoiku na facjatce. Proszę jednak o łagodny wymiar kary, zważywszy na to, że ktoś kiedyś musiał się podjąć tego niewdzięcznego zadania”.
Ze wstępu tłumaczki.
źródło: strona wydawnictwa Marginesy

Marigold

  • Pochłaniacz ksiażek
  • *****
  • Moderator
  • Wiadomości: 1179
Odp: Anne z Zielonych Szczytów
« Odpowiedź #1 dnia: Stycznia 30, 2022, 14:27 »
Katia, będziesz czytać to tłumaczenie? Bo po tej aferze, jaka wybuchła w związku z nim i po wylaniu hejtu na tłumaczkę, sama się nad tym zastanawiam. Przeczytałam te darmowe fragmenty, co są w necie, nawet je porównałam z wersją oryginalną (nie czytałam nigdy  całej Ani w oryginale) i niektóre zdania przetłumaczone brzmią dla mnie nieco hmm, dziwnie,są tam kwiatki typu Dołek pani Linde czy zwrot "Ty tak na serio?" Rachel do Marilli.
Troszkę się łamię czy czytać to tłumaczenie, czy nie. Nie uważam,jak niektórzy, że to jakoś zniszczy dzieciństwo, ale zgadzam się, że tytuł nieco nietrafiony. Mogła zostawić Anne z Green Gables, np Niemcy nie tłumaczyli nazwy farmy na swoje. A szczyty raczej każdemu będą się kojarzyć ze szczytami górskimi, a nie ze szczytową ścianą budynku  ;)

Katja

  • Książkowy ekspert
  • *****
  • Administrator
  • Wiadomości: 754
Odp: Anne z Zielonych Szczytów
« Odpowiedź #2 dnia: Marca 07, 2022, 20:17 »
Tak, zamierzam czytać, Ale kupię ebooka, albo wypożyczę.
Czytałam także darmowy fragment - jak dla mnie to wiele hałasu o nic. Tłumaczenie nie jest jakoś bardzo dalekie momentami od tego Bersteinowej. I, tak, pewne wyrażenia też mnie drażnią. Ten "dołek" i "nudy na pudy" - Kanada a tu pudy? No coś nie tak, a miało być bardzo kanadyjsko. Z tym "serio" to też mnie to zdziwiło, ale... ktoś tam zauuważył. że " serio" pojawia się w "Lalce" Prusa. :D
Jeśli chodzi o nazwy własne to tam w ogóle jakaś niekonsekwencja jest. Niby tłumaczy się te nieistniejące w rzeczywistości nazwy geograficzne, ale parę nazw pozostało w oryginale i to takie, które dało się zgrabnie przetłumaczyć. Tytuł dla mnie nietrafiony. U nas nijak się szczyty nie kojarzą z architekturą przeciętnemuuu czytelnikowi.
Też traumy nie przeżywam i uważam, że więcej w tym marketing niż rzeczywiście wartości literackiej

ewelina

  • Stały czytelnik
  • **
  • Wiadomości: 144
Odp: Anne z Zielonych Szczytów
« Odpowiedź #3 dnia: Marca 10, 2022, 19:55 »
Dla mnie też to dziwnie brzmi. Cóż, tłumaczka pewnie bardzo się starała, ale ... chyba wyszło jak zwykle.

Katja

  • Książkowy ekspert
  • *****
  • Administrator
  • Wiadomości: 754
Odp: Anne z Zielonych Szczytów
« Odpowiedź #4 dnia: Kwietnia 17, 2022, 13:15 »
Nadal nie mam przeczytanej całej książki. Kupić nie kupiłam, w bibliotece wcale nie mam. Ale połaziłam po necie, natknęłam się na kolejny fragment  i jestem coraz bardziej na "nie". Mam takie wrażenie, że tam było ciągłe zaglądanie do Bernsztajnowej. I z jednej strony trochę tej klasyki przekładniczej jest, trochę szukanie takiej nowoczesności na siłę.
I nadal bolą "White Sands", czy  "Bright River" gdy to nazwy wymyślone i powinny być przetłumaczone tak, jak to zrobiono z "Green Gables".
Ogólnie mam wrażenie, że na początku było dużo szumu medialnego, sama książka niczym szczególnym się nie wyróżnia (no, może oprócz wyłapaniu tych wszystkich cytatów z literatury angielskiej) i raczej nie stanie się tym kanonicznym.