Ponieważ sięgając po „Łzy na piasku”, miałam już za sobą „Kwiat pustyni” i „Córkę nomadów” Waris Dirie, a także „Okaleczoną” Khady Sylli, wiedziałam, czego się spodziewać, więc po cichu liczyłam na coś nowego. Książka jest dobra, ale za dużo w niej emocji w stosunku do faktów. Oczywiście Nurze Abdi należy się szacunek i podziw za siłę i wytrwałość, a także przywiązanie do rodzinnych tradycji z jednoczesną umiejętnością krytycznego na nie spojrzenia, ale to trochę mało. Z jej autobiografii nie dowiadujemy się, na czym polega obrzezanie; gdybym wcześniej nie przeczytała wspomnień jej rodaczki, Waris Dirie, nie miałabym pojęcia, o co tak naprawdę chodzi. Poza tym książka czasem jest chaotyczna, bo autorka niepotrzebnie wyprzedza niektóre fakty. Mimo to warto ją przeczytać.