Chciałbym się z Wami podzielić kilkoma odczuciami jakie miałem, gdy czytałem jedną z książek Remarque "Czarny Obelisk". I od razu zaznaczam, że nie jest to żadna recenzja czy opinia - to tylko kilka myśli i emocji. I to dość osobistych ale co tam.
Wiecie jak miałem szesnaście chyba lat, gdzieś w pierwszych latach liceum, miałem taką fantazję/myśl (tylko się nie śmiać!) co by było, gdyby okazało się, że dziewczyna którą - dajmy na to - kocham (taką nastoletnią "gorącą miłością" bo innych nie znałem wtedy jeszcze) no więc, gdyby ona okazała się chora. I chodziło mi o chorobę umysłu bardziej niż ciała. Miałem takie wyobrażenia jak bym z nią rozmawiał, jakbym starał się "odbierać ją na innych falach". Te myśli nachodziły mnie jeszcze przed lekturą Obelisku. I w tej książce jest ten motyw - wypisz wymaluj. Oczywiście nie twierdzę, że robiłbym i mówiłbym to akurat co bohater Remarque, ale sam fakt że ten obraz tam się pojawił, te ich rozmowy - to było tak szalenie bliskie tej mojej ówczesnej uczuciowości czy mentalności czy jak to tam nazwać. I czułem, że EMR pisze jakby "ze mnie".
Drugi motyw jaki poruszył w Obelisku (a jeszcze bardziej w Łuku Triumfalnym) to kwestia prostytucji. Ale, ale - nie chodzi mi o jakieś naukowe badania, genezy zjawiska i tego typu pierdoły. Tylko chodzi mi o obraz prostytutki-człowieka. Może precyzyjniej - wtedy mi chodziło. Wiecie, może o tym aż tak się nie mówi, ale w głowie takiego 16 czy 17 latka takie myśli się pojawiają. Relacja młody chłopak i doświadczona Pani lekkich obyczajów nie jest oczywiście nowy i często o nim piszą (choćby w "Buszującym w zbożu"). Ale Remarque robi to jakoś inaczej, jakoś tak naturalnie. Znów muszę napisać "blisko tego co we mnie".
Dobra było o fantazjach z chorą psychicznie i z prostytutką. Niezłą laurkę sobie tu wystawiam