"Straszliwe sam. Mój dziennik" Raymond Domenech
Cóż, o tym, co się wydarzyło w RPA w ekipie Francuzów, pamiętają pewnie wszyscy zainteresowani piłką nożną (a zapewne i nie tylko oni). Przebieg wydarzeń poznawaliśmy z prasy, telewizji. Teraz poznajemy wersję człowieka z "wewnątrz".
Może trzeba było tak zacząć, może miało to być magnesem przyciągającym czytelników, może to miała być swego rodzaju klamra spajająca tekst, może taki początek był potrzebny Doemenechowi? Nie wiem. Wiem natomiast to, że początek mnie trochę od książki odrzucił. Nieprzyjemnie było wkroczyć od razu w to francuskie bagienko.
Na szczęście później już było tylko lepiej. Hmm.. nie śledzę uważnie francuskiej piłki, a Domenecha zapamiętałam, jako osobę, którą przedstawiano w mediach bardzo niekorzystnie, właściwie winiąc go jako głównego sprawcę klęski Les Bleus.
A z książki wyłania się postać inteligentnego mężczyzny, który ze szczerością opisuje przeżyte lata na stanowisku trenera kadry narodowej. Nie próbuje się wybielać, przyznaje do błędów, jednocześnie wskazuje innych, którzy bezpośrednio lub pośrednio przyczynili się do upadku francuskiej piłki. Podczas lektury nie odczułam jednak, że autor próbuje się wybielić i zrzucić winę na innych. Nie, dzieli sukcesy i klęski po równo. Pokazuje, jak brudny bywa świat profesjonalnej piłki, jak współczesna polityka klubów wpływa na piłkarz, jak żądne sensacji media potrafią zniszczyć człowieka, jednocześnie daje nadzieję, że nawet po najgorszej klęsce można zachować własną godność i być dumnym z własnego nazwiska.
Powiem tak - książka pozytywnie mnie zaskoczyła, odebrałam ją nie jako zemstę, czy wywołanie sensacji, ale jako szczerą spowiedź człowieka, który chciał, aby świat mógł usłyszeć jego wersję wydarzeń i dał szansę na poznanie historii od człowieka bezpośrednio zaangażowanego w sprawę, któremu nie dano prawa do obrony i do pokazania swojej wersji wydarzeń z 2010 roku, a także poprzednich lat pracy na rzecz francuskiej kadry narodowej. Aż do teraz.
Naprawdę polecam.