Obejrzałam serial "Ania, nie Andzia". No nie. Sami aktorzy ogólnie są ok. Ale zmiany w fabule? Już niechby dodali nowe wątki, ale wszystko tu jest szare i bezbarwne. Gdzie sielankowość Avonlea? Po co zmieniać wątek Ani i Gilberta? Po co ten nachalny feminizm? Ania w powieści ogólnie była sympatyczna - nie wyobrażam sobie, że mogłaby tak zachowywać się w stosunku do Jerry'ego, jak robiła to w serialu. Niektóre wątki tak nierealne, że aż głowa boli. Nie, nie. nie.